piątek, 1 czerwca 2012


Olga Bołądź jako Agata Mróz - przejmująco prawdziwa

Foto: ITI Cinema | Video: ITI Cinema"Nad życie" w kinach od 10 maja

Agata Mróz - dwukrotna mistrzyni Europy w siatkówce, przez lata walczyła z białaczką, a kiedy dostała szansę na powrót do zdrowia, decyzję o przeszczepie odsunęła w czasie na wieść o tym, że zostanie matką. Anna Plutecka–Mesjasz opowiedziała jej historię w filmie "Nad życie", który 11 maja wchodzi do kin. W rolę Agaty wcieliła się Olga Bołądź i jest w niej przekonująca.

Agata Mróz zarażała optymizmem (Agencja Gazeta/Paweł Sowa)
Nie jest łatwo opowiedzieć historię kogoś, kto funkcjonuje na prawach narodowej bohaterki, komu postawiono pomnik z brązu, pośmiertnie przyznano Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, czyniąc ikoną heroicznego poświęcenia. Określenia: „ikona”, „symbol” pojawiają się zresztą niemal zawsze przy okazji wspomnień o Agacie Mróz. Jak więc nie popaść w patos i nie ulec pokusie skonstruowania życiorysu heroiny, za jaką ta młoda, pełna życia dziewczyna, nigdy się nie uważała?
Debiutującej w fabule Annie Pluteckiej-Mesjasz się udało, mimo iż - jak to z debiutami bywa - filmowi do prawdziwie pełnego dzieła sporo brakuje. Reżyserka nie zrobiła jednak łzawej opowieści o umieraniu. Przeciwnie. Nakręciła film o miłości i o tym, jak wiele warto dla niej poświęcić, nie czując, że coś się poświęca.
"Nad życie" (ITI Cinema)
"Nad życie" (ITI Cinema)
"Nad życie" (ITI Cinema)
Między życiem a śmiercią
Agata Mróz była jedną z najwybitniejszych polskich siatkarek ostatnich lat. Z ciężką odmianą białaczki walczyła od 17 roku życia. Podziwialiśmy jej optymizm i wolę walki. Przerywała sportową rywalizację na czas leczenia i wracała na boisko, by znów wygrywać. W pierwszych ujęciach filmu widzimy ją podczas ważnego meczu, w akcji - imponuje formą, zaraża śmiechem, radością życia.
Atutem filmu Pluteckiej-Mesjasz jest to, że jej bohaterka jest przede wszystkim zwyczajną, młodą dziewczyną, która niczym nie różni się od rówieśniczek. Nowoczesna, piękna, pełna życia, lubi imprezy, pija mocniejsze trunki i marzy o sławie. Ba, nawet decyduje się na pamiętną, odważną sesję fotograficzną dla jednego z magazynów dla mężczyzn. (Żadnych znamion świętości, mimo iż po śmierci Agaty, ku przerażeniu jej najbliższych, pojawiały się nawet pomysły… wyniesienia jej na ołtarze!).
Jej życie zmienia się, gdy poznaje w Szczyrku przystojnego architekta (Michał Żebrowski) i jak grom spada na nią uczucie. Agata zakochuje się z wzajemnością w Jacku, który zostaje jej mężem, ale wraz z uczuciem, dotyka ją nawrót choroby. W ciągu jednego wspólnie spędzonego roku para przeżywa to wszystko, czego inni doświadczają na przestrzeni całego życia. Tym razem choroba Agaty jest na tyle zaawansowana, że decyzja o przeszczepie okazuje się koniecznością. Dwukrotna złota medalistka mistrzostw Europy podejmuje najtrudniejszą walkę.
W cieniu dramatu
Druga część filmu to już przede wszystkim heroiczna walka Mróz z chorobą. Mimo że lekarze twierdzą, iż schorzenie uniemożliwi jej zostanie matką, robiąc badania przed przeszczepem, odkrywa, że jest w ciąży. Jej decyzja jest natychmiastowa: jeśli jest choćby cień szansy, urodzi dziecko. Postanawia, wbrew protestom lekarzy, przesunąć datę przeszczepu i donosić ciążę. Miesiące spędzone w szpitalu, to przejmujący zapis zmagań z potwornym cierpieniem i towarzysząca im pewność, że pojawienie się dziecka jest ich warte. W tej walce, prócz męża, kibicuje jej charyzmatyczna lekarka (niezmiennie świetna Danuta Stenka).
Opowieść cały czas balansuje między skrajnymi emocjami. I choć można wytknąć debiutantce narracyjną niespójność (historia rwie się chwilami, jakby twórcy nie mogli się zdecydować czy ma być typowym love story, czy może dramatem o granicach macierzyństwa), choć dużo tu natrętnej symboliki (obrączki uporczywie lśniące w słońcu czy sceny erotyczne na tle kominka to ograne chwyty), film broni się za sprawą emocji, jakie w nas budzi. Na pierwszym publicznym pokazie w poniedziałek, w ramach "Panoramy polskiego kina" w Gdyni, widzowie nie kryli wzruszenia.
Bołądź największą siłą filmu
Największym atutem produkcji jest idealnie obsadzona Olga Bołądź, po raz pierwszy w dużej, dramatycznej roli. Jej Agata Mróz - najpierw wulkan energii, zarażająca wiarą, że pokona chorobę, jak pokonywała rywalki na boisku, a potem coraz bardziej zmęczona - jest przejmująco prawdziwa.
Bołądź nie szarżuje aktorsko, równie prawdziwie wypadają sceny jej fascynacji mężczyzną życia, jak dramatyczne ujęcia na szpitalnym łóżku. Przypomina siatkarkę nawet zewnętrznie, świetnie naśladuje jej ruchy, mimikę twarzy. Widać, że wykonała ogromną pracę aktorską.
"Nigdy nie żałowałam swojej decyzji"
W ostatnich miesiącach życia siatkarki, cała Polska ściskała za nią kciuki. Organizowano mecze i akcje charytatywne na jej rzecz, kibice tłumnie oddawali krew. Sama Agata z pomocą mediów apelowała o oddawanie szpiku potrzebującym, przyczyniając się tym samym do wzrostu liczby dawców.
Dlatego trudność opowiedzenia tej historii polegała również na tym, że wszyscy znamy jej dramatyczny finał. Relacje z narodzin córeczki Agaty, i decyzję o błyskawicznym przygotowaniu młodej mamy do przeszczepu, nadawały przecież wszystkie stacje telewizyjne. Pamiętamy pewność Agaty, że musi się udać, szczęśliwie przeprowadzony przeszczep, nagłe pogorszenie choroby, a potem najgorsze - śmierć w wyniku sepsy.
Dwa tygodnie przed śmiercią, w wywiadzie prasowym Agata Mróz mówiła: - Żyję ze świadomością, że ludzie po przeszczepach szpiku też umierają. Mogę wyzdrowieć, ale mogą również wystąpić powikłania. Nigdy jednak nie żałowałam swojej decyzji i gdybym miała ją podjąć raz jeszcze, bez względu na konsekwencje, postąpiłabym tak samo. Nad życie pragnęłam tego dziecka.
W filmie zatytułowanym właśnie "Nad życie", bohaterka pisze te słowa w liście, który mąż przeczyta już po jej śmierci. Ostatnie zdanie listu brzmi: "Jestem szczęśliwa".

środa, 30 maja 2012


Pokazałam wam, jak walczyć, wy musicie nauczyć się zwyciężać – takie przesłanie pozostawiła po sobie Agata Mróz, znakomita siatkarka, która dokładnie trzy lata temu przegrała walkę z białaczką.
Testament i osoba Agaty nie zostały zapomniane. Od ponad roku z inicjatywy m.in. Ryszarda Mroza, ojca dwukrotnej mistrzyni Europy, działa fundacja „Kropla Życia”, a wkrótce zostanie ukończony film poświęcony siatkarce.
- Pamięć o Agacie jest ciągle żywa. Spotykamy się z ciepłymi słowami, dowodami sympatii i wsparcia. Agata nadal żyje w sercach i ludzkiej pamięci – mówi wprost Jacek Olszewski, mąż wielokrotnej reprezentantki Polski.
Dla Olszewskiego śmierć żony nie oznaczała końca walki. Dwa miesiące przed zgonem 26-letniej wówczas Agaty Mróz na świat przyszła ich córka Liliana, która dziś jest radosnym i pełnym życia dzieckiem.
Lilka ma dopiero trzy latka nie jest jeszcze świadoma okoliczności, w jakich się urodziła – dodaje. Mężczyzna przyznaje, że sam do końca nie pogodził się ze śmiercią Agaty i zapewne tak już pozostanie. Przegrany bój o życie ukochanej kobiety nie oznaczał jednak zamknięcia na cierpienie innych.
Jacek Olszewski wspiera założoną w Mysłowicach fundację „Kropla Życia”. Organizacja działająca pod imieniem Agaty Mróz stara się podnosić świadomość społeczną dotyczącą krwiodawstwa oraz transplantacji i przeszczepu szpiku kostnego. „Kropla Życia” otoczyła opieką siatkarski memoriał Agaty Mróz. W tym roku odbędzie się już trzecia edycja imprezy, której patronują Anna Komorowska, Jolanta Kwaśniewska i Danuta Wałęsa, żony trzech polskich prezydentów.
Z powodu Światowych Targów Górniczych zawody zostaną rozegrane w hali widowiskowo-sportowej „Centrum” w Dąbrowie Górniczej , a nie jak dotychczas w katowickim „Spodku”. Trzydniowemu (9-11 września), siatkarskiemu świętu z udziałem reprezentacji Polski, Słowacji, Chorwacji i Rosji towarzyszyć będą między innymi akcje pobierania krwi i rejestracji potencjalnych dawców szpiku.



Prywatne życie Agaty Mróz 


Agata Mróz urodziła się w Dąbrowie Tarnowskiej, jednak dzieciństwo i młodość spędziła w Tarnowie, gdzie rozpoczęła przygodę z siatkówką.
W czerwcu 2007 wyszła za mąż za Jacka Olszewskiego. 12 stycznia 2008 roku ogłosiła, że spodziewa się dziecka. 4 kwietnia 2008 urodziła córkę Lilianę, która jest wcześniakiem.
22 maja 2008 przeszła udany zabieg przeszczepienia szpiku kostnego w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Akademii Medycznejwe Wrocławiu. Czternaście dni po przeszczepie zmarła w wyniku posocznicy i związanego z nią wstrząsu septycznego[2]. Agata miała 26 lat. Została pochowana na cmentarzu w Tarnowie - Krzyżu, w północnej części miasta (Plan do
jścia do grobu).
Agata Mróz pochodziła ze sportowej rodziny. Oboje rodzice uprawiali w młodości sport, jej rodzeństwo robi to obecnie. Siostra Katarzyna jest także zawodową siatkarką, a brat Paweł zaś zawodowym koszykarzem.
Jak wiecie 11.05.2012r. na polskie ekrany wszedł film pod tytułem "Nad życie ".Inspirowany życiem Agaty Mróz ,którą główną rolę zagrała Olga Bołądź oraz  Michał Żebrowski .. Film przedstawiał wiele wątków podejmowanych przez Agatę Mróz ..



Agata Mróz-Olszewska urodziła się 7 kwietnia 1982 roku w Dąbrowie Tarnowskiej. Zmarła 4 czerwca 2008 roku we Wrocławiu po nieudanym zabiegu przeszczepu szpiku kostnego. Agata Mróz to jedna z najwybitniejszych polskich siatkarek ostatnich lat. Bez wątpienia jedna z najlepszych i najbardziej utalentowanych środkowych.
Jak często mówili o nie fachowcy na pewno najlepsza w kraju, a może i na świecie. Złota medalistka mistrzostw Europy z roku 2003 i 2005, dwukrotna mistrzyni Polski w barwach BKS Stali Bielsko-Biała i Hiszpanii z Gruppo 2002 Murcia, gdzie grała wspólnie ze swoją przyjaciółką z siatkarskich boisk Małgorzatą Glinką-Mogentale. To właśnie Agata razem ze słynną już drużyną Złotek, nazwaną nawet przez byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego prawdziwym dobrem narodowym spowodowała w roku 2003 niespodziewany boom na żeńską siatkówkę w Polsce.
Siatkówka była dla Agaty całym życiem, ale zawsze jej największym marzeniem było założenie rodziny. Podkreślała, że tylko ona daje prawdziwe szczęście. W 2006 roku na nartach w Szczyrku poznała swojego przyszłego męża, Jacka Olszewskiego. W czerwcu 2007 roku w Tarnowie para wzięła ślub. Rok później, na trzy dni przed 26. urodzinami Agaty na świat przysza ich córeczka Liliana.
Agata Mróz była już wtedy poważnie chora. Od 17. roku życia siatkarka cierpiała na mielodysplazję szpiku i choć choroba na kilka lat się cofnęła, z nową siłą uderzyła pod koniec 2006 roku. Mróz zdążyła jeszcze wyjechać do Hiszpanii, wywalczyć tytuł mistrza kraju, ale po zakończeniu sezonu ogłosiła, że ze względu na zły stan zdrowia przerywa sportową karierę. Stało się jasne, że tylko przeszczep szpiku kostnego może uratować jej życie. I kiedy Agata czekała już tylko na wyznaczenie daty zabiegu, dowiedziała się, że jest w ciąży.
Wiedziała, że urodzi dziecko pomimo tego, że wielu, nawet lekarzy jej to odradzało. Wtedy także Agata wspólnie z mężem Jackiem postanowiła, że jej choroba może pomóc innym potrzebującym. Najpierw zaapelowała do ludzi, aby oddawali krew (miała rzadką grupę -Brh-), która może pomóc nie tylko jej, ale też wielu innym ludziom.
Zachęcała, aby coraz więcej osób zgłaszało się do punktów krwiodastwa w całej Polsce. Później, nawet kiedy choroba zmusiła ją do długotrwałego pobytu w szpitalu, tłumaczyła jak ważny jest przeszczep szpiku i że ciągle brakuje dawców. Wspólnie z innymi siatkarkami i siatkarzami wzięła udział w sesji zdjęciowej do kalendarza Fundacji 777 Agata 2008.
Celem akcji było zebranie funduszy na leczenie siatkarki oraz gromadzenie pieniędzy na ośrodek rehabilitacyjny dla sportowców, którzy przedwcześnie musieli zakończyć karierę oraz dla dzieci po przeszczepie.
Wola walki Agaty i jej chęć życia poruszyła wszystkich. Nie tylko tych, którzy od lat interesowali się siatkówką. Po jej śmierci przyjaciele siatkarki oraz jej mąż, Jacek postanowili, że dzieło Agaty nie pójdzie na marne, bo działać trzeba dalej

Teraz kilka zwiastunów filmu "Nad Życie " 


   



Osiągnięcia Agaty : 



Osiągnięcia reprezentacyjne[edytuj]

  • 1999 – mistrzyni Europy kadetek GdańskPolska (kapitan reprezentacji)
  • 2003 – złoty medal mistrzostw Europy
  • 2005 – złoty medal mistrzostw Europy





Osiągnięcia klubowe[edytuj]


Nie znam drugiej takiej osoby, która z uśmiechem na ustach przyjmowałaby i sukcesy, i porażki. Gdyby przyszło mi opisać Agatę w dwóch słowach, najpierw powiedziałbym „dobry człowiek", a dopiero później „wspaniały sportowiec".
Dlatego nie chcę pisać o dwóch złotych medalach Agaty w mistrzostwach Europy, Jej licznych sukcesach w klubach - czy to w Bielsku-Białej, czy hiszpańskiej Murcii. Wiem, że nie było to dla Niej najistotniejsze.
Trudno mi zacząć ten tekst, bo nigdy nie wierzyłem, że będę musiał go napisać. Nawet kiedy Agata słabiutkim głosem mówiła mi, że oddzwoni później, bo teraz nie ma siły. Z Agatą poszłoby mi o wiele łatwiej. Tak jak całkiem niedawno, kiedy łączyliśmy się przez internetowy komunikator. Pisząc albo opowiadając sobie różne rzeczy przygotowywałem z Nią wywiad. Trwało to godzinami, bo zwykle odbiegaliśmy od tematu.
Już po kilku tygodniach znajomości zaczęliśmy się zastanawiać, czemu wcześniej - mimo wielu sposobności - nigdy nie rozmawialiśmy. Powiedziałem Agacie wprost: myślałem, że jesteś gwiazdką, która miewa kaprysy. Ona denerwowała się na to, wskazując od razu tysiąc innych ważniejszych od siatkówki i sławy rzeczy.
Rozmawialiśmy coraz częściej, ale siatkówki prawie w ogóle nie tykaliśmy. Agata opowiadała mi o swoich marzeniach: najpierw o małżeństwie, później o dziecku, domku na wzgórzu pod Tarnowem, starym volkswagenie garbusie w wersji cabrio. Pojawiał się też temat przeszczepu, o którym też Agata myślała. „Żeby już nie łazić codziennie na pobranie krwi, żeby mnie przestali kłuć, żebym mogła jak normalny człowiek wziąć tabletkę przeciwbólową, kiedy boli mnie głowa" - mówiąc to Agata smutniała, ale zaraz dodawała: „Przecież inni ludzie mają większe problemy, prawda"...
Mnie z kolei stawiała do pionu. „Przestań narzekać" - słyszałem od Agaty niemal codziennie. I zawsze na koniec każdej rozmowy dodawała „Uważaj na siebie".
Bo mimo swojej choroby Agata zawsze myślała o innych. - Trzymajcie za mnie kciuki, ale przede wszystkim za dziewczyny, które walczą w Japonii o igrzyska. Już powiedziałam mojej przyjaciółce Gośce Glince, że bez awansu ma do Polski nie przyjeżdżać - mówiła w telefonicznej rozmowie w telewizji Polsat dzień przed przeszczepem szpiku kostnego, który miał spowodować odwrót choroby.
Poza anteną od razu przysłała SMS-a, w którym przesłała nam pozdrowienia. I cieszyła się, że trener Andrzej Niemczyk, którą ja odkrył, a sam wcześniej poważnie chorował, wygląda tak dobrze.
Kilka minut później do Agaty zadzwoniły z Tokio polskie siatkarki. Włączyły zestaw głośnomówiący i chichrały się do słuchawki przez kilka minut. Na koniec wszystkie zaśpiewały Jej „Sto lat" i obiecały sobie, że spotkają się po igrzyskach, bo jak nie awansują, to Agata wszystkim nakopie do tyłków.
Siatkarki na igrzyska awansowały, ale się nie spotkały. Na środowym porannym treningu na zgrupowaniu w Szczyrku dotarła do nich wiadomość o śmierci Agaty.
Agata, jak mało który sportowiec ze światowego topu, nie patrzyła tylko na czubek własnego nosa. Kiedy w Murcii, gdzie grała jeszcze przed rokiem, wolontariusze poprosili ją, by odwiedziła chorego chłopca, rzuciła wszystko i pobiegła z workiem zabawek. Zresztą pamiętała o każdym - wracając z zagranicy zawsze miała dla każdego jakiś drobiazg.
A najbardziej kochała dzieci. W internetowych rozmowach z Hiszpanii zawsze prosiła, by włączać kamerę i pokazywać Jej swoje pociechy. - Zobaczysz, ja też będę miała swój skarb. Lilianę albo Szymona - mówiła mi, nawet kiedy wyniki badań były kiepskie, a lekarze odradzali ciążę.
Ale Agata była uparta. Zdecydowała się z mężem na dziecko, zaplanowała wszystko w szczegółach. Pamiętam dzień, kiedy zadzwoniła i rzuciła radośnie: Udało się!
To była wielka tajemnica. Agata nie chciała zapeszać, dlatego do ostatniej chwili nic nikomu nie mówiła. Pamiętam, kiedy w listopadzie w studiu Polsatu, gdzie wspólnie z Gosią Niemczyk i Ewą Kowalkowską komentowaliśmy mecze Polek w Pucharze Świata, Agata co chwila odwracała się, poprawiała długi wyciągnięty sweter i zastanawiała się, czy aby nikt nie zauważył powiększającego się brzucha. Wybuchnęliśmy śmiechem, kiedy zupełnie nieświadomy niczego Andrzej Niemczyk podszedł do Agaty i rzucił: - Tak pięknie wyglądasz, chyba jesteś w ciąży.
Agata szybko zmieniła temat i siedząc obok wysłała mi SMS-a, jak to dobrze, że sprawa się nie rypła.
Liliana urodziła się zdrowa, Agata włożyła w córeczkę całe serce i zdrowie. Właściwie od grudnia non stop leżała w szpitalach, z pokorą znosiła kolejne infekcje i zabiegi. Los nie oszczędził Jej nawet w sylwestrową noc, kiedy zamiast wznosić toast leżała na sali operacyjnej.
Choć czasem mówiła, że ma dość, nigdy się nie załamywała. Zresztą nie lubiła obarczać nikogo swoimi problemami. Pamiętam, jak po jednym z wielu badań targały Agatą duże wątpliwości - czy powiedzieć mamie, że sprawa jest poważna, czy nie: „Ona zawsze przeżywa. Powiem tacie, a on zatrzyma wszystko w tajemnicy".
Kiedy odwiedzałem Agatę w warszawskim Instytucie Hematologii i Transfuzjologii oprowadzała mnie po oddziale i pokazywała swoich znajomych. Część z nich po przeszczepie, część dopiero przed. Byli też tacy, których widziałem tylko raz. „Tej pani, która leżała obok mnie już nie ma" - mówiła Agata i wtedy wyraźnie smutniała. Nigdy jednak nie zobaczyłem w Jej oczach przerażenia, nawet kiedy mówiła, że przeszczepy przyjmują się w stosunku sześć na dziesięć. Nigdy nie przeszło mi przez głowę zapytać, co będzie, jeśli się nie przyjmie, bo Agata zaraz dodawała: „Jak nie wyjdzie, trzeba zrobić kolejny, choć wtedy może być już kiepsko"...
Agata, nawet kiedy z powodu słabych wyników krwi, nie czuła się najlepiej, do każdego się uśmiechała. Kiedy wpadała do redakcji „Gazety Wyborczej" na kawę, wszystkich pozdrawiała, a koledzy z innych działów wypytywali: „Kiedy znów przyjdzie Agata"?
Mimo że ciągle była zabiegana - między kolejnymi badaniami, remontem w domu (zawsze chwaliła się jak sama wyłożyła mężowi kuchnię kafelkami), przygotowaniami do ślubu, załatwianiem formalności, wizytą u dentysty, spotkaniem ze znajomymi - pamiętała o każdej złożonej obietnicy. O zdjęciu z autografem dla kibica, o wizycie w telewizyjnym studiu, o spotkaniu z uczniami szkoły w rodzinnym Tarnowie. O jednym tylko starała się nie pamiętać - o tym, że jest poważnie chora. A kiedy już o tym wspominała, obracała wszystko w żart. „Wiesz co, jechałam karetką z jednego szpitala do drugiego. Włączyli koguty i sygnały, wieźli mnie przez całą Warszawę jak królową"...
Zaraz po przeszczepie Agata nie mówiła o niczym innym tylko o córeczce. I kilka chwil po każdej rozmowie wysyłała MMS-a z najnowszym zdjęciem Liliany.
„Niezła z niej laska, co..." - pisała pod spodem. „Po mamusi"...
Ostatni raz rozmawialiśmy kilka dni przed fatalnym poniedziałkiem, kiedy Agatę dopadł kryzys. Była pogodna, zupełnie jakby nic się nie działo. Żartowała, że jest z Nią mama, ale nie wiadomo, kto tu jest chory. - Ma ze mną jak w kurorcie SPA, Zamiast ona mnie, to ja ją obsługuję. Tu śniadanko, tu drzemka, tu kocyk.
W kolejnej minucie rozmowy rzuciła nagle: - Wiesz co, muszę kończyć, zdzwonimy się, pa...
Nie zdzwoniliśmy się...
Pierwsza co przyszło mi do głowy po otrzymaniu informacji o śmierci Agaty, to Jej opowieść o chłopcu, który pomyślnie przeszedł przeszczep szpiku kostnego i czekał w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie na rutynowe badania. Opowiadała mi, że po wyjściu ze szpitala chce tak jak on obchodzić urodziny dwa razy do roku - 7 kwietnia, kiedy się rzeczywiście przyszła na świat, i 22 maja, kiedy przeszczepiono jej szpik.

 Agata Mróz - nie żyła aby umrzeć,ale umarła by żyć wiecznie